Szmonces

Humor żydowski - kawały o żydach

W salonie Rotszyldów wystąpił młody, obiecujący pianista. Po skończonym koncercie podszedł doń baron Louis i oświadczył:
- Słyszałem Karola Lafite...
Młodzieniec ukłonił się nisko.
- Słyszałem Artura Rubinsteina..
Młodzieniec ukłonił się jeszcze niżej.
- Słyszałem Ignacego Paderewskiego...
Młodzieniec ukłonił się najniżej jak mógł.
- Ale żaden z nich nie pocił się tak, jak pan!

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Rzecz dzieje się w Ameryce.
W przedziale kolejowym siedzi Żyd, a naprzeciwko niego młody Jankes. Młodzieniec zaczyna popisywać się oryginalną sztuką: opluwa dokładnie ścianę wokół głowy Żyda, po czym wstaje i przedstawia się:
- John Clark, mistrz świata w pluciu.
Żyd, nie namyślając się długo, pluje Jankesowi w twarz, po czym również wstaje i przedstawia się:
- Szloma Jekeles, amator.

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Łabędź oraz pewien dziedzic, zajadły antysemita, znaleźli się na wieczerzy, goszcząc u wspólnego znajomego. Podają wystawna kolację, a na deser tort czekoladowy, ale pech chciał, że malutki.
- Ja to bym zjadł na raz cały taki tort- odzywa się dziedzic.
- Ja też bym to potrafił - dodaje Łabędź.
Gospodarz nie wiedząc jak zapobiec dalszej konwersacji ucieka do "salonowego" wybiegu:
- Kto będzie miał tej nocy najładniejszy sen, ten jutro rano dostanie cały tort.
Nazajutrz dziedzic opowiada:
- Śniło mi się, że na skrzydłach anioła przybyłem do nieba. Tam dowiodłem w obecności Chrystusa, że Żydzi to parszywe nieroby. Wszyscy mi przyklasnęli, a Chrystus zatrzymał mnie wśród Sprawiedliwych.
- Ciekawe! - mówi Łabędź - miałem identyczny sen. I powiedziałem sobie: Dziedzic już nie wróci więcej na ziemię. Wobec tego obudziłem się, wstałem i zjadłem tort.

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Pewien mieszkaniec Homla, przemysłowiec jechał w podróż handlową do Warszawy. Zatrzymał się w małym miasteczku, banku nie ma, hotel lichy. A on miał 30 tysięcy rubli, bo to było za carskich czasów. Myśli sobie pójdę do swojego przywódcy duchowego, akurat to był rabin, pójdę, może u niego te 30 tysięcy rubli zdeponuję.
Poszedł, a rabin mówi:
- Słucham cię?
- Rabe, ja chciałbym u ciebie zdeponować trzydzieści tysięcy rubli...
Ale rabin na to:
- Nie, no kochany tak to nie ma. Musimy mieć świadków.
Rabin zawołał dwóch najzacniejszych ludzi w mieście i mówi:
- Słuchajcie, ten oto przemysłowiec z Homla, chce u mnie zdeponować 30 tysięcy rubli.
W obecności świadków, rabin wziął od niego te pieniądze, schował, a uspokojony właściciel poszedł do hotelu. Rano przychodzi do rabina i mówi:
- Dzień dobry, poproszę moje trzydzieści tysięcy rubli..
- Jakie 30 tysięcy rubli, oszuście jeden - oburzył się rabin.
- No jakże, przecież tu dwóch najzacniejszych ludzi w tym mieście było świadkami, jak ci dawałem te pieniądze!
Rabin mówi:
- Zaraz kochany!
Wezwał tych dwóch szlachetnych mężczyzn i mówi:
- Ten oto, przemysłowiec z Homla, twierdzi, że zostawił u mnie 30 tysięcy rubli.
- Jakie 30 tysięcy? - zdziwili się zacni i wyszli.
Wtedy Rabin wyjął pieniądze, 30 tysięcy rubli, wręcza mu i mówi;
- Masz.
- Boże! - krzyczy przemysłowiec - przecież ja mogłem całkowicie umrzeć na zawał serca.
- To nie o to chodzi - mówi rabin - ja ci chciałem pokazać z kim ja muszę pracować..

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

- Aj waj, ale u was ceny...
- Panie, coś pan, wszystko po bożemu!
- Aj, a tak by się chciało po ludzku...

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

W restauracji, w wielkim przemysłowym mieście, toczy się w żydowskim towarzystwie dyskusja na temat małżeństwa.
- Małżeństwo to instytucja zdrowotna - mówi lekarz.
- Małżeństwo to mniejsze zło - zauważa prawnik.
Młody student twierdzi z zachwytem:
- Małżeństwo to przecież spokojna przystań, na której spotykają się dwa okręty.
Milczący dotychczas szef restauracji wzdycha głęboko:
- Niestety, niektórzy natknęli się na okręt wojenny!

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Na dworcu w Warszawie spotykają się dwaj konkurujący ze sobą żydowscy handlarze drewnem.
- Gdzie jedziesz?
- Do Łodzi
- Jak mówisz, że do Łodzi, to znaczy że do Lwowa. Przypadkiem wiem jednak, że faktycznie jedziesz do Łodzi. Pytam się więc ciebie: Po co kłamiesz?

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Mosze, a skąd ty masz taki ładny zegarek?
- Podoba się, co? Tate mi sprzedał jak umierał.

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Hersz dowiedział się, że żona zdradza go ze jego wspólnikiem Dawidem. Nie daje wiary tej bzdurnej w jego mniemaniu pogłosce, ale pewnego dnia zastaje swego przyjaciela w objęciach niezbyt urodziwej małżonki.
Na ten widok zaczyna krzyczeć:
-Stuknij się w łeb, ty głupcze! Ja muszę - ale ty?!

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Przykład talmudycznej logiki na udowodnienie tezy, że czas to dozorca:
Czas to pieniądz, pieniądz to grunt, grunt to ziemia, ziemia to matka, matka to anioł, anioł to stróż a stróż - to dozorca.

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Biedny Żyd prosi zamożnego kupca o zapomogę.
- Wykluczone - mówi bogacz - ja już i tak musze utrzymywać mego brata.
- Przecież całe miasto mówi że pan mu nic nie daje ani grosza.
- Jeśli więc nie daje rodzonemu bratu to pan chce żebym panu dał?

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Jedzie Żyd przez granice. Przychodzi celnik i się pyta o paszport. Żyd pokornie podaje papiery, a celnik je przegląda. Nagle celnik mowi:
- Co wy mi dajecie, przeciez tutaj pisze ANALIZA MOCZU!
- Ależ panie celniku, wszystko jest w porządeczku:
Ana to moja córka, Liza to moja żona, a Moczu to jestem ja!

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

- Tato, dlaczego ryby nie mówią? - pyta Jankiela jego mały synek.
- Dlaczego nie mówią, ty się pytasz? - dziwi się Jankiel. - A jak one mają mówić!? Czy one mają ręce?!

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Późnym popołudniem dzieci bawią się na podwórzu. Chaimek przypatruje się uważnie umorusanej buzi Abramka i powiada:
- Załóżmy się, że zgadnę, co dzisiaj jadłeś na obiad...
- No co?
- Zupę pomidorową.
- Nieprawda! Zupę pomidorową jadłem wczoraj!

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Icek zapytuje ojca:
- Co znaczy śpiew chóralny?
- To ludzie, którzy śpiewają hurtowo.

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Aj waj! Tu gdzieś musi być ten szekel, co on mnie upadł!

Aj waj! Tu gdzieś musi być ten szekel, co on mnie upadł!

Stały link Udostepnij Stały link Stały link