Wice śląskie

Śląski humor - kawały w gwarze śląskiej

W katastrofie górniczej zginął Kulik. Górnicy się naradzali jak to Kuliczce powiedzieć, że już nie mo chłopa. Wybrali do tego Francka, bo pedzieli, że on sie nojlepiej do takich babskich spraw nadaje. Toż Francek poszoł, zaklupoł i pado:
- Mieszko tu wdowa Kuliczka?
- Coście? Przecę jo nie wdowa! Mój przyjdzie o drugiej ze szychty!
- A o co weta, że jednak wdowa! - pado jej Francek.

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Na lekcji chemii nauczyciel pyto Masztalskiego:
- W czym rozpuszczają sie tłuszcze ??
- W rondlu ...

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Do restauracji w Bytomiu przyszoł taki fajny młodzik. A w kącie siedzieli przy piwie górnicy. No i ten młodzik pyto sie kelnerki czy może dostać dwa kreple, no ale on pedzioł po gorolsku "pączki". I ta kelnerka przyniosła mu te pączki. A on jej na to:
- Za te dwa pączki
Całuję panią w rączki.
To spodobało się kelnerce i pyto go czy by jeszcze czegoś nie chcioł.
- No to dwa ciasteczka proszę. - Kelnerka przyniosła a on jej tak:
- Za te ciasteczka
Całuję panią w usteczka.
A ci górnicy przy piwie to ino słuchali, ale jeden nie wytrzymoł i pado na głos:
- Panie, a możebyście se i zupę obsztalowali!

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Przychodzi sprzątaczka na skargę do dyrektora kopalni i mówi:
- Wiycie dyrektorze, jak żech wczoraj myła schody to na samiuśkim końcu, przy ostatnim schodku, jak byłach tak schylono, przilecioł jakiś górnik i tak mnie skrzywdził od zadku że szkoda godać!
Na to dyrektor:
- To czemu żeście nie uciekali?!
A na to ona:
- Kaj, na te pomyte?!

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Jednemu górnikowi urodziło sie w trzy miesiące po ślubie dziecko. Koledzy mu na dole doskwierali, że to nie jego, że coś tu nie gro.
Górnik wypił se jednego na odwagę i dalej do swojej baby. Przychodzi i pado jej, że z tym dzieckiem cos mu nie pasuje. A baba jak gębę nie otwarła:
- Co nie pasuje ci? Może rachować nie umiesz! Patrz:
Trzy miesiące jo jest twoja baba.
Trzy miesiące tyś jest mój chłop.
A trzy miesiące my są żonaci.
Wiela to jest razem do kupy? Jest dziewieć miesięcy czy nie?

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Roz Francik posłoł swoją starą na wczasy. tyla razy słyszoł, że jest to równouprawnienie, myślał se: "Niech roz i moja zażyje tych wczasów". No i dobrze. Gustla se pojechała, teraz nazod już przyjeżdżo. Francik z bukietem na dworcu na nią czeko i jak ino z pociągu wylazła, to on ponoć tak ją spytoł:
- Dziubecku a byłaś ty mi aby wierno?
- No toć Franciku - pado Gustla - tak jak i ty mie!
- Koniec Gustla! - pado Francik - już ty mi na żodne wczasy więcej nie pojedziesz!

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Jechoł górnik samochodem. Po drodze zatrzymała go panienka i prosi, żeby ją podwiózł. Jak jechali przez las, jemu zachciało sie loć. Powiedzioł: - wyboczcie panienko, muszę wyjść i coś w motorze zrobić. Wylozł, podniósł maskę i udawając, że robi przy motorze, loł do rowu.
A z tego rowu głos:
- Ty pieronie, co robisz?
- Cicho...mom w aucie kobietę, cicho!
- A co ty pieronie myślisz, że jo tu z królikiem siedzę?!

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Dwóch pijoków zamiast po chodniku to szło torem kolejowym. Ten jeden cos zmiarkowoł i rzecze:
- Pierona, Francek - patrz jakie te schody są długie!
- Te schody, jak te schody, ale patrz jakie te gelendry (poręcze) są niskie
- To pódź poczekomy bo chyba winda jedzie.

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Masztalski miał wypadek w kopalni i leży w szpitalu, podłączony do różnych urządzeń. Wpada Maryjka i siadając na brzegu łóżka, lamentuje:
- Co ci to chiopeczku? Takiś ty borok! Cierpisz, ja?
Masztalski rusza kilka razy ustami i pokazuje coś ręką.
- Co to - lamentuje baba dalej - napisać mi coś chcesz? mosz tu kartka i ołówek.
Masztalski pisze coś i zamyka oczy.
- Tak żech bez chłopa została! - lamentuje baba i wzrok jej zatrzymuje się na zapisanej kartce:
"Maryjko, pieronie, bier ta swoja rzyć z tej rury, bo dychać nie moga".

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Antek pracowoł na nockę, na pochylni z dwoma kumplami. Kiedyś powiedzieli mu, że jego staro zdradzo go i poradzili mu, żeby w połowie szychty poszoł zobaczyć do dom. Antek rzeczywiście w połowie szychty polecioł do dom. Patrzy przez dziurkę od klucza i widzi, że z jego babą siedzi sztajger. Prędko polecioł nazod i pado do kumpli:
- Wy pierony! Wyście chcieli, żeby on mie widzioł i zapisoł mi bumelkę. Co!?

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

- Takiś niedobry dla mnie, Masztalski - mówi teściowa - ale mógłbyś przynajmniej załatwić mi miejsce na Powązkach.
Masztalski oburzony, że teściowa tak źle o nim myśli, pojechał do Warszawy. Wraca na drugi dzień i oznajmia:
- Miejsce mosz załatwione!
- Nie może być! - cieszy się teściowa.
- Ino musisz się pospieszyć do środy, bo przepadnie.

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Roz szoł chłop ze swoją babą a oboje coś nieśli.
- Jadwiżko, nie mosz za ciężko?
- Nie.
- A nie obijo ci ta torba kolan?
- Nie.
- A nie wdziero ci sie to trzymanie w rękę?
- Nie.
- No to zamień sie ze mną.

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Jednego też roz operowali i w środku w brzuchu mu nożyce zostawili. No to też musieli drugi roz operować. Jeszcze dobrze po tej drugiej operacji do siebie nie przyszedł jak wlozł ten dochtór co go operowoł do sali i zawołoł:
- Nie ma tam gdzie mojego parasola?
Chłop z mety zemdloł!

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Po wczasach we Francji wracają do Polski: Masztalski, jego najstarszy syn i ojciec.
- Och te Francuzki - wzdycha syn. - Co za temperament!
- A co za finezja! - dodaje Masztalski.
Po chwili odzywa się jego ojciec:
- A... ile... cierpliwości mają...

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Przyszli roz z powiotu tacy panowie i pytają gospodarza, wiela mu krowa dziennie mleka daje?
- A będzie z 7 litrów!
- A co z tym robicie?
- 3 litry w doma zostają a 7 sprzedowomy spółdzielni.

Stały link Udostepnij Stały link Stały link

Generał zapowiedział swój przyjazd do jednostki wojskowej na wizytację. W dzień wizyty kapral Masztalski dzwoni do dyżurnego Ecika:
- Jest już ten generał? - pyta.
- Nie, jeszcze nie przyjechał.
Po godzinie znowu dzwoni Masztalski:
- Jest już ten generał?
- Nie, jeszcze nie przyjechał.
Po godzinie znowu dzwoni już zdenerwowany kapral:- Pierona, jest już ten generał?
- Nie - odpowiada Ecik
Mija jakiś czas. Pod bramę jednostki podjeżdża czarne auto, wysiada z niego general w asyście oficerów i podchodzi do wartownika:
- To tyś jest ten general? - pyta Ecik.
- Tak
- Chłopie, mosz przegwizdane i ani tam nie idź, kapral Masztalski już trzy razy o ciebie pytoł!

Stały link Udostepnij Stały link Stały link